Komnata przedstawiała dość nietypowy kształt. Była umiejscowiona w jednej z wież twierdzy. W centralnej części miała kształt okręgu, z tyłu zaś przechodziła w zabudowę i osobny pokój na sypialnię. Tam też umiejscowione było dość spore, ale piekielnie niewygodne łoże. Póki co nie odważyła się na nim spać. Wizja zwałów kurzu i pająków doprowadzała ją do szału. Oprócz tego w małej sypialni zgromadziła niepotrzebne graty poupychane po kufrach. Całość od głównej sali oddzielały spore drzwi, będące w większości witrażem przedstawiającym jakąś zapomnianą walkę.
Główną część komnaty elfka zagospodarowała tak aby służyła za pokój dzienny. Nie było tu wiele światła, za jedyne oświetlenie służyły wielkie, szklane kule zawieszone na łańcuchach pod sufitem. Potem planowała poprosić kogoś o małą demolkę. Kulę ognia tu i tam. Wszystko zakończone pięknym rozwalaniem ścian pod nowe okna. Ale to później, gdy już nieco się znieczulą trunkami.
Podeszła do kominka przedstawiającego płaskorzeźbę wielkiej twarzy z zamkniętymi oczami. Rozwarte usta służyły za palenisko. Dołożyła do ognia który wystrzelił z nową mocą. Zadowolona ogarnęła wzrokiem pomieszczenie. Dwie sofy ustawione były naprzeciwko. Kilka niskich szafek zapchanych różnymi alchemicznymi gratami. Pod sąsiednią ścianą stół będący jej oficjalną pracownią. Z lewej strony stały zasłonięte trzy, olbrzymie lustra, które znalazła w komnacie, zapewne po poprzednim właścicielu. Postanowiła je wyczyścić potem. Wyczuwała bijącą z każdego dziwną magię. Mogły dostarczyć wiele ciekawych informacji. Westchnęła zadowolona z efektu końcowego. Dziś planowała gościć wiele osób z klanu. Miała tylko nadzieję, że wszystko się uda i nikt nie zginie... za szybko.
- Dobra, ostatnie dopieszczenie, zamiecenie pajęczyn i dobicie pająków... - zadrżała widząc wyjątkowo wielką bestię, przycupniętą w odległym kącie komnaty.
Koszmarnie bała się pajęczaków. Te ich małe włochate nóżki, przyprawiały o dreszcze.
Westchnęła chowając sterty ubrań do wielkiej szafy we wnęce i przesunęła ulubioną mumię. Miał na imię Stefan. Był prezentem od pewnego zaprzyjaźnionego nekromanty. Poza zwykłą ozdobą, świetnie wysłuchiwał problemów. Zwykle wiele nie mówił, ale to wystarczyło dla dziwnej czarodziejki. Ruszyła zatrzaskując uprzednio drzwiczki i przystanęła przed jeszcze jednymi drzwiami, umieszczonymi niemal przy kominku. Wyglądały na stare, nieużywane i raczej niepotrzebne. Za nimi jednak kryło się zejście do piwnic gdzie dziewczyna miała okazję zgłębiać tajniki magii śmierci. Jeszcze nie założyła odpowiednich pułapek, ale zabezpieczyła samo wejście. Proste zaklęcie opętania powinno odstraszyć ciekawskich.
Poustawiała na szybko duże ilości alkoholu i niektóre fiolki z eliksirami, aby było ciekawiej. Zaraz potem ruszyła do drzwi bo już słyszała ciche kroki i rozmowy. Otworzyła je w tym samym momencie gdy wysoki elf wszedł na ostatni schodek wieży.
- Agathon! Alhelm! Jak miło was widzieć. A gdzie reszta? - zapytała spoglądając z ciekawością wokół i w dół, w stronę ciemnych schodów.
~~*~~
Zapraszam Wszystkich do wspólnego pisania ^^
I teraz nieco suchych faktów. W planach mam:
- Upicie wszystkich
- Małe halucynacje przez przedawkowanie eliksirów ^^
- Burzenie ścian
- A na koniec niespodziankę w postaci magicznych luster i podwójnych kłopotów.
Co z tego wyjdzie, zobaczymy. Ale na pewno nudno nie będzie