Ciemna komnata na szczycie północno-wschodniej baszty, z reguły była miejscem którym nikt sie specjalnie nie interesował. Z wiadomych przyczyn, młodzi członkowie klanu niewiele o niej wiedzieli a wszelkie pytania były zbywane za to starzy mieli świadomość ze nie warto o niej wspominać, bo po prostu nie i już . Prywatne centrum przesłuchań niejakiego Mariusa Eldarmoona, świeciło pustkami, było nieprzyjazne i obrastało kurzem. Od bardzo dawna mistrz tej wierzy swe prywatne laboratoria przeniósł w zupełnie nieznane miejsce. Za to nikt jeszcze nie wiedział ze M zainteresował sie tym miejscem pod innym zgoła kontem i z racje częstego przebywania w centrum klanowym zaczął ja przystosowywać pod nowe potrzeby. Tej niezwyklej burzliwej nocy, gdy porywisty wiatr szarpał okiennicami, a w oddali było słychać cichy pomruk niezwiastujący sztormy nad wodami otaczającymi Amorion, w niewielkim okienku na szczycie mrocznej baszty pojawił sie delikatny blask, ledwie płomyk świecy ale to wystarczyło jako sygnał. Tym razem mroczna wieża zapraszała wszystkich chętnych na tajemnicze spotkanie, na gorze Marius już oczekiwał przybyłych, puki co komnata była pusta ale olbrzym tam był w oparach Umbry obserwował tych którzy mieli nadejść. Choć w pierwszej kolejności trzeba było sie tam dostać, na szczyt wierzy nie prowadziły żadne schody. Jeśli ktoś potrafił latać, nie bal sie wspinaczki czy byl wstanie odnaleźć tajemniczy portal ukryty za jedna ze ścian twierdzy miał szanse przedostac sie w to miejsce po to by doświadczyć czegoś niezwykłego.
Jeśli jesteś jednym z tych odważnych, żadnych p[przygody śmiałków, twoim oczom ukarze sie pomieszczenie na planie kola o wiele większe niz by mogło sie wydawać. Magicznie zakrzywiona przestrzeń zdawała sie ginąc w oddali. Niknąc w ciemnościach komnata, której strop podtrzymywali siedem ciężkich kamiennych filarów, każdy z nich był idealnie gładki choć to pozory pod palcami delikatne wgłębienia żłobiły niewidzialne linie mocy. W sali ustawione były krzesła, fotele, sofy stoły na których spoczywały karafki z winem czy innym alkoholem, gospodarz nie żałował sowim gościom. Była tez pulka z książkami, a właściwie to na książki bo książki były raptem 3 i nieco manuskryptów, wszystkie wyglądały na niewiarygodnie stare i nie używane od wieków. Słoje z formalina w środku których pływały różne nieraz dziwne egzemplarze flory czy fauny towarzyszyły im na szafkach, co bylo w środku nie wiadomo. Jeśli ktoś przedostał by sie oknem po wejściu zauważyłby ze z każdym krokiem okno zdawało sie niknąć w oddali, błyskawicznie ginęło z zasięgu wzroku, dziwna zakrzywiona przestrzeń wpływała na sposób postrzegania. Na środku ustawiona jest czara wypełniona dziwnym srebrzystym płynem, podczas gdy większość pomieszczenie niknęła w mroku jedynie u szczytów filarów znajdowały sie zdobne kandelabry wychodzące wprost z kamienia trzymające w swym objęciach grube świece żarzące sie słabym światłem, to one odrobinę rozpraszały ten mrok. Najdziwniejszy byl jednak środek stropu, z otwartym lufcikiem przez które można było dostrzec kawałek nieba i księżyc a właściwie księżyce. Paręnaście, wyglądały tak jakby miały zlewać sie w jeden w prostej lini koniunkcji, z pewnością nie było to Amorionskie niebo.
--------------------------------------------------------------------------
Wszystkich tych którzy mieliby chęć doświadczyć szamańskiej magii i przenieść sie do krainy duchów zapraszam do sesji w mej ukrytej komnacie.