W ciemniejszej części twierdzy, tam gdzie zostały jeszcze jakieś wolne pokoje rozchodził się co pewien czas donośny głos orka, który wyraźnie przeklinał w swoim rasowym języku.
- Vash'nega!
Po niektórych zwrotach można było też usłyszeć warczenie dość dużego zwierzęcia.
Drzwi od komnaty Sharkona były otwarte na oścież. Nad nimi wisiała sporej wielkości czaszka minotaura, o dziwo posiadająca oba rogi. Wejścia do pokoju strzegł Tosh, wielki, biały warg orka, który siedząc między framugami skutecznie zajmował całe wejście gdyż był potężnych rozmiarów.
*Wygląd Tosha*
Wewnątrz pomieszczenia można było dostrzec dość duży kominek połączony z kowalskim piecem przy którym leżało parę sztuk stali w różnych rozmiarach i kształtach. Na wprost drzwi lekko w cieniu widniały duże stalowe wrota zdające się przytrzymywać w pomieszczeniu jakieś straszne tajemnice. Obok nich między jednym z czterech ogromnych foteli wyprawionych w skórę trolla a masywnym dębowym stołem stał Sharkon próbując umieścić na ścianie świeżo wyprawioną harpię i za każdym razem gdy ze skrzydła odpadało pióro ork dostawał białej gorączki.
- Łatwiej było ją zabić niż powiesić. Vash'al!
Po paru podejściach harpia zawisła tak jak chciał. Już miał zdjąć z siebie skórzany, brązowy fartuch razem ze skórzanymi rękawicami w których oprawiał swoje trofea, a wyglądał w tym przebraniu śmieszniej niż niejeden nadworny błazen, gdy Tosh donośnym warknięciem zasugerował zbliżająca się do komnat osobę.